Często spotykam się z klientami, którzy mają już sprecyzowane cele typu: chcę schudnąć, chcę zacząć biegać, nauczę się języka, chcę zmienić pracę, ale zatrzymują się na etapie sformułowania celu. Często brakuje im motywacji lub też zbyt spontanicznie zaczynają go realizować. Efektem takiego działania jest… brak działania. W takim razie jak można sobie pomóc? Co zrobić, aby nasze marzenia, plany i cele znalazły się na liście rzeczy zakończonych?
Przejdę do rzeczy. W 2004 r. Institute for Applied Emotional Intelligence (Wiseman) przeprowadził badania dotyczące szans na realizację wyznaczonych sobie celów. Wyniki były następujące:
• masz pomysł – 10%
• decydujesz, kiedy go osiągniesz – 40%
• planujesz w jaki sposób to zrobisz – 50%
• obiecujesz komuś, że to zrobisz – 65%
• jesteś umówiony na spotkanie sprawozdawcze z osobą, której obiecałeś wykonanie zadania – 95%.
Jak widać powyżej samo stwierdzenie: „zmienię pracę” czy „będę biegać” nie wystarczy. O ile łatwo jest obiecać komuś, że plan zostanie wykonany, to zaplanowanie konkretnych działań może przysporzyć trudności. Zawsze jak zaczynałam jakiś nowy projekt to głośno o nim mówiłam. Wszystkim. Do znudzenia:) Wiedziałam, że potem głupio by było się wycofać. Od czego w takim razie zacząć? Przede wszystkim od dobrze sformułowanego celu, spełniającego określone kryteria, a potem zaplanowania konkretnych działań.
Przydatne tutaj mogą być np. kryteria SMART, które definiują nam cel jako:
SPRECYZOWANY.
Moim pierwszym celem było schudnięcie. Wiedziałam, że cel nie może brzmieć: „chcę schudnąć”. Musiał być bardziej precyzyjny. Zadałam sobie pytanie: „ile chcę schudnąć?”. Mój cel brzmiał: „schudnę 15 kg w ciągu roku”.
MIERZALNY.
Po czym poznam, że osiągnęłam cel? Pierwszym kryterium były oczywiście spadające kg. Ale potem, gdy zaczęłam ćwiczyć intensywnie wiedziałam, że nie mogą być one jedynym wyznacznikiem. W pewnym momencie waga się zatrzymuje. Żeby się nie poddać i nie zdołować zaczęłam mierzyć obwody. Bo tak naprawdę to po obwodach widać najlepiej, że się chudnie.
AMBITNY.
Wystarczająco duży, aby motywował. 15 kg było dla mnie bardzo ambitnym celem, ale wiedziałam, że skoro tyle przytyłam to tyle też schudnę:)
REALNY.
Czyli niezbyt wielki, żeby nie odstraszał. Dlatego schudnięcie rozłożyłam sobie na cały rok. Chciałam to zrobić z głową i zdrowo.
TERMINOWY.
Określony w czasie. Ja dałam sobie rok. Zapisałam konkretną datę.
Warto pamiętać o jeszcze jednej ważnej kwestii. Jak zauważył guru zarządzania Peter Drucker (a co bez przerwy powtarzał jeden z moich byłych szefów:)), nie da się zarządzać tym, czego nie można zmierzyć. Dlatego ważne jest, aby co jakiś czas kontrolować podjęte działania, sprawdzać plan, liczyć. Jeśli jest dwudziesty dzień miesiąca a ja mam przebiegnięte 50 km z zaplanowanych 100 to jedyne co powinnam zrobić to, zmienić plan! Rozłożyć resztę kilometrów na pozostałe dni. Jak to się ma do planu? Zastanowić się co „zagrało” i przyczyniło się do sukcesu, a które elementy zawiodły. Wprowadzać modyfikacje do planu. Jeśli od 3 miesięcy realizuję tę samą strategię i nadal nie mam wyniku to oznacza, że strategia jest zła i nie działa. Chcę przebiec 100 km w 30 dni? Ok. W takim razie muszę biegać po 3 km dziennie. Albo 6 km co drugi dzień.
Dlatego podaruj sobie chwilę na zastanowienie się. Nie działaj po omacku. Usiądź, weź kartkę, długopis i doprecyzuj swoje cele. Zobaczysz, że konkretne i zaplanowane działanie doprowadzi Cię do sukcesu, jakim jest zrealizowanie marzenia. Powodzenia!